17 listopada 2016

Rozdział 2



Aga wróciła do domu z nadzieją, że nikogo w nim nie zastanie. Zostawiła torebkę w przedpokoju i ruszyła w stronę swojego pokoju z zamiarem umiejscowienia gdzieś swojego nowego cudeńka- zdjęcia Matta z dedykacją. Otwierała już drzwi, gdy nagle z kuchni dobiegł dźwięk rozbijającego się talerza, a zaraz zanim rozległ się pisk matki. ‘’To tyle jeśli chodzi o spokojne popołudnie’’ pomyślała i zrezygnowana udała się do kuchni.
-Co się dzieje?- zapytała matkę, która, zaskoczona jej obecnością, upuściła kolejny talerz.
-Ale mnie przestraszyłaś- powiedziała z wyrzutem- nic się nie dzieje. Gotuję obiad.
-Świetnie, umieram z głodu- odparła zadowolona Agnieszka. Na śniadanie niewiele zjadła, a pomimo wielu wad, jej mama była bardzo dobrą kucharką.
-Do 30 minut powinnam skończyć- zmarszczyła brwi, spoglądając na przedmiot, którą Aga trzymała w ręce- co to jest?
-Prezent od Aarona…
-O, pokaż!- wyrwała jej ramkę z ręki i dokładnie obejrzała- a co to za przystojniak?
-Matt.
-Twój nowy kolega?
-Chciałabym- nie mając ochoty kontynuować tej rozmowy, odebrała swoją własność i zakomunikowała- idę do siebie.
     ***
Aleks miał dość. Nienawidził elementu prezentacji nowego zawodnika w klubie. Te wszystkie sesje zdjęciowe i wywiady, to nie dla niego. I jeszcze zaraz po tym każą Ci iść na trening. Powariowali. Aczkolwiek musiał przyznać, że w nowych barwach klubowych było mu do twarzy. Przebierał się właśnie w strój treningowy, kiedy do szatni wszedł jakiś chłopak. Sądząc po wyglądzie, był to jego nowy kolega z drużyny.
-Siema- przywitał się po angielsku. Przynajmniej był na tyle domyślny i nie gadał do niego po włosku. To też go strasznie wkurzało. Wszyscy chyba założyli, że on tu przyjedzie ze znajomością  języka włoskiego level hard. Jeszcze mieli problem jak ich prosił, żeby przestawili się na angielski.
-Cześć- odparł sucho.
-Nikogo jeszcze nie ma?- zdziwił się szatyn.
-Są, tylko, że już wyszli na halę.
-Aaa, okej. W ogóle to Aaron jestem- przedstawił się i wyciągnął rękę. Serb chwycił ją i potrząsnął.
-Aleks- odparł.
-To akurat wiem- Aleks spojrzał na niego pytającym wzrokiem- no co się tak patrzysz, sławny jesteś, w dodatku te loczki są mega rozpoznawalne- poczochrał mu włosy. Aleks odsunął się ostentacyjnie, a Aaron się roześmiał.
-Jesteś normalny?
-Jeżeli chodzi Ci o moją orientację, to zapewniam, że wszystko z nią w porządku.
-Uff, już się bałem- uspokoił się Serb.
-Więc jak Ci się podoba w Perugii?- zapytał Amerykanin, ściągając koszulkę. Nie mógł długo usiedzieć cicho, a w dodatku był bardzo ciekawski, więc od razu wziął się za przesłuchiwanie ‘’nowego’’.
Tak sobie miło gawędzili, kompletnie nie zważając na to, że trening rozpoczął się jakieś 15 minut temu. Na szczęście Denis jak zwykle czegoś zapomniał- tym razem były to nakolanniki i wracając, poinformował ich o trwającym treningu. Wypadli z szatni i wbiegli na salę zdyszani. Trener na nich nawrzeszczał, oczywiście po włosku, więc Aleks nie wiedział o co kaman, ale postanowił zaryzykować i podjąć próbę usprawiedliwienia się.
-Trenerze, to moja wina, zatrzasnąłem się w toalecie i Aaron musiał pomóc mi się wydostać- skłamał zachowując pełną powagę. Russell zawzięcie kiwał głową dając do zrozumienia trenerowi, że tak właśnie było. Miał tylko nadzieję, że trener nie wie, iż w męskiej szatni nie ma zamka w WC. Nie wiedział. Spojrzał na nich spod byka, wymruczał coś po włosku i odszedł.
-Jeszcze raz ktoś powie coś do mnie po włosku, to zrobię mu krzywdę- oburzył się Aleks, dołączając rozgrzewających się graczy.
-Wyhamuj Tyson. Powiem Ci, że tu tylko kilka osób umie się porozumieć po angielsku. Ogólnie to musisz się nauczyć włoskiego jak najszybciej, bo inaczej lipa stary.
-Jeszcze mi tego brakowało- powiedział już całkiem załamany.
-Spoko, znam taką jedną dziewczynę, co daje korki, jak chcesz to dam Ci na nią namiary.
-Byłoby super- ucieszył się Aleks.
-A i niestety mamy za karę zostać pół godziny po treningu za spóźnienie- rzucił i pobiegł w stronę grupki chłopaków.
                                                                             ***
-Co to jest?! –zapytała z obrzydzeniem Aga, spoglądając na dziwną pomarańczową maź na jej talerzu.
-Zupa z pasternaku i marchwi- odpowiedziała spokojnie pani Natalia.
-Aha.
-Czy mogłabyś chociaż raz w życiu nie narzekać i po prostu być wdzięczną za to, że masz co jeść?!
-Byłabym wdzięczna za pierogi ruskie, a nie jakieś z dupy wzięte zupki! Skąd Ty to w ogóle wytrzasnęłaś?!
-Z książki Ani Lewandowskiej- Aga wybuchnęła śmiechem, co nie bardzo się spodobało jej matce- jak nie chcesz to nie jedz, ale za 20 lat będziesz żałować, że mnie nie słuchałaś!
-Jezu, z kim ja żyję- wstała i wyszła z domu. Na szczęście niedaleko była fajna knajpka. Aga zamówiła spaghetti i rozkoszowała się jego smakiem, pomstując w myślach na matkę. Miała już serdecznie dość jej odpałów, coraz poważniej zastanawiała się nad wyjazdem, ale z drugiej strony w Perugii miała wszystko- studia, przyjaciół, Aarona… Choć ten ostatni równie dobrze z dnia na dzień może jej oświadczyć, że przenosi się do innego klubu i po prostu ją zostawić. Czasem marzyła, że ten idiota w końcu zobaczy w niej kogoś więcej niż przyjaciółkę i że ją stąd zabierze, ale na marzeniach się kończyło. Siatkarz wciąż nie zdawał sobie sprawy z tego, a ona była zbyt nieśmiała, żeby zrobić pierwszy krok. Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk telefonu. O wilku mowa. Odebrała i usłyszała głos Aarona.
-Hej groszku, gdzie jesteś?
-W knajpie, jem obiad.
-Matka Cię głodzi?
-Nie, po prostu nie doceniam wartości odżywczych pasternaku.
-Yyy…
-Co to w ogóle jest pasternak?!
-Takie coś podobne do selera…
-To było pytanie retoryczne.
-Aha.
-No więc, co chcesz?
-Aaa, no tak. Bo dzisiaj jest ta impreza…
-Serio muszę na nią iść?- zapytała z nadzieją.
-Tak, nie przejmuj się, to będzie skromna impreza.
-Taa, skromna impreza w klubie nocnym…
-Nie dramciaj, przyjadę po Ciebie o 20- poinformował ją i się rozłączył.
                                                                             ***
-Hej kochanie, jak pierwszy dzień w nowym klubie?- zapytała Sara.
-Do dupy- podsumował Aleks.
-Dlaczego?
-Wszyscy mówią po włosku, spóźniłem się na trening i za karę musiałem zostać dłużej, a no i ta cała beznadziejna sesja zdjęciowa rano.
-To naprawdę zaskakujące, że we Włoszech wszyscy mówią po włosku!
-Bardzo śmieszne.
-Nie przejmuj się, jutro będzie lepiej. Potrzebujesz paru dni na aklimatyzację- powiedziała odkrywczo.
-Przynajmniej chłopaki są spoko- to była prawda. Spędził z nimi półtorej godziny, a już wiedział, że atmosfera w zespole jest świetna i wszyscy się lubią. Zaprosili go nawet na imprezę wieczorem, ale raczej  nie miał zamiaru się wybrać. Był wykończony, a w dodatku musiałby zabrać Sarę.
-Wyskoczymy coś zjeść?- zaproponowała dziewczyna, szybko tracąc zainteresowanie problemami swojego chłopaka.
-Tylko się przebiorę- odpowiedział i poszedł do sypialni. Gdy był już gotowy, zauważył, że z bluzy wyleciała mu karteczka. Był to numer do korepetytorki. Podniósł ją i schował do tylnej kieszeni dżinsów. Jeszcze nie zdecydował, czy rzeczywiście skorzysta z usług tej dziewczyny.
                                                                              ***

-No, no, no- powiedział Aaron na widok Agnieszki, która właśnie wyszła  spod prysznica.
-Co Ty tu robisz?!- zapytała zaskoczona i owinęła się bardziej ręcznikiem, niestety na niewiele się to zdało, bo Amerykanin pożerał ją wzrokiem.
-Nudziło mi się, więc przyszedłem wcześniej. To była chyba najlepsza decyzja w moim życiu.
-Przestań się gapić!- wrzasnęła, ale jej nie słuchał, wciąż bezczelnie na nią patrzył. Rozejrzała się, wzięła z biurka książkę i rzuciła w niego. Oberwał w sam środek czoła. Strzelił focha, ale przynajmniej przestał się gapić. Wzięła szybko ciuchy i ubrała się w łazience. Gdy wróciła, Aaron leżał rozwalony na jej łóżku, które , tak na marginesie, było dla niego za krótkie.
-Powiesiłaś Andersona- powiedział grobowym tonem.
-Nom.
-Cieszę się- nie wyglądał, ale okej. Aga położyła się koło niego i zapytała:
-Dalej się fochasz?
-Tak.
-Przepraszam.
-Nie ma tak łatwo, popatrz- podniósł się i wskazał palcem na swoje zaczerwienione miejsce- oszpeciłaś mnie!
-Przesadzasz, przecież gorzej być już nie mogło.
-Oj, teraz to przegięłaś- oznajmił i przystąpił do ataku. Zaczął ją łaskotać, choć wiedział, że tego nienawidzi. Próbowała się bronić, ale nie miała najmniejszych szans z człowiekiem jego rozmiarów. Nie mogła się poruszyć, bo prawie na niej leżał i w dodatku trzymał jej ręce, żeby nie oberwać. Chciała błagać o litość, ale postanowiła cieszyć się chwilą, w której jest tak blisko niego.
-Masz już dość?- zapytał pochylając się nad nią. Był naprawdę blisko. Popatrzył jej głęboko w oczy i spoważniał. Aga wstrzymała oddech, gdyby podniosła głowę o jakieś 10 cm ich usta by się spotkały. Miała nadzieję, że Aaron nie czuje jak mocno bije jej serce. Niestety nie dane było jej cokolwiek zrobić, bo do pokoju wpadła jej matka. Była zszokowana zastanym widokiem. Aaron natychmiast zszedł z Agi i cały czerwony jak burak, zaczął się tłumaczyć.
-Bo wie pani, Aga miała atak agresji i musiałem ją jakoś unieszkodliwić- wyrzucił z siebie niewinnym tonem.
-Ja nie wiem, co się z nią dzieje. Dzisiaj też na mnie nawrzeszczała bez powodu.
-Niech się pani nie przejmuje, to się leczy.
-Dzięki Bogu- powiedziała i zmieniła temat- może masz ochotę na zupę z pasternaku i marchwi?
-Uwielbiam pasternak- odparł robiąc maślane oczy do pani Natalii. Adze zrobiło się niedobrze.
-To przyjdź zaraz, podgrzeję Ci- odparła zadowolonym tonem i wyszła z pokoju zdecydowanie za wolno, jak na gust Agi, a Aaron odprowadzał jej tyłek wzrokiem.
-Ślinisz się- zawołała do niego, ale nie zareagował. Myślała, że nie może być nic gorszego od utknięcia we friendzone. Prawdziwa katastrofa jest wtedy, gdy przyjaciel, w którym jesteś beznadziejnie zakochana, ma ochotę na Twoją matkę.
-Aaron!- dobiegł ich głos kobiety z kuchni, a ten jak posłuszny piesek, z prędkością światła, pobiegł na zawołanie.
Aga nie była osobą, która płacze z byle jakiego powodu, ale przy okazji tej sytuacji, ledwo się powstrzymała.
Po około 30 minutach była już u kresu wytrzymałości. Poszła do kuchni i prawie siłą go stamtąd wyciągnęła. Aaron nie był z tego powodu zadowolony i jeszcze zadawał jej głupie pytania w stylu: ‘’O co Ci chodzi?’’ lub ‘’Co ja takiego znowu zrobiłem?’’. Tym razem Aga strzeliła focha i nie odzywała się przez całą drogę.
To, co Russell nazwał ‘’skromną imprezą’’ było tak naprawdę imprezą przypominającą film ‘’Projekt X’’. Z trudem znaleźli Sammy’ego. Była to pierwsza znajoma osoba, którą spotkali, nawiasem mówiąc.
-Hej Sammy- przywitała się Aga i go przytuliła. Za nim też bardzo tęskniła. Z racji tego, że chłopak był bardzo nieśmiały, jak zawsze w takiej sytuacji, mocno się zarumienił.
-Miło Cię widzieć- odparł zawstydzony.
-To ja Was zostawiam na chwilę, bo muszę jeszcze gdzieś podjechać- rzucił Aaron na odchodne.
-Możemy stąd wyjść, bo jestem tu od 5 minut, a już mam dość?- zapytał chłopak.
-Pewnie- niestety, nie obyło się bez przeszkód. Po drodze spotkali Denisa i Christiana, którzy byli już trochę podchmieleni. Mocno wyściskali Agnieszkę, próbowali ją również zachęcić do tańca, na szczęście z pomocą przyszedł jej Holt, który kazał im się odczepić. Urażeni poszli dalej, oczywiście razem, bo jeden bez drugiego nie istniał. Byli jak bracia syjamscy z ADHD, ale nie dało się ich nie lubić.
Gdy w końcu znaleźli się na świeżym powietrzu , usiedli na ławce. Wredna Aga zmuszała biednego Sama do rozmowy. Pytała o mecze, rodzinę i wakacje, a Amerykanin starał się udzielać w miarę satysfakcjonujących odpowiedzi.
-Kobieto, zagadasz mnie na śmierć- wyrzucił z siebie w końcu.
-Muszę czymś zająć myśli- odparła smutno.
-Coś się stało?
-Nic takiego…
-Co on znowu odwalił?- zapytał, mając na myśli Aarona.
-Nic, po prostu…
-Możesz mówić, wiesz, że akurat w słuchaniu jestem najlepszy- no więc Aga z grubsza nakreśliła mu sytuację. Siatkarz, tak jak obiecał, cierpliwie jej wysłuchał.
-Podsumowując, uważasz, że Aaron leci na Twoją matkę?- zapytał z lekkim niedowierzaniem.
-Nie widziałeś go dzisiaj, to było straszne.
-Myślę, że możesz być spokojna. To pewnie głupie zauroczenie, coś w rodzaju zabujania się w nauczycielu. Przejdzie mu.
-No nie wiem…
-Nie byłoby problemu, gdybyś po prostu z nim porozmawiała i powiedziała mu wreszcie co do niego czujesz.
-Chyba zwariowałeś.
-Żebyś tylko potem nie żałowała. O popatrz- wskazał na podjeżdżający samochód- Twój Romeo wrócił.
-Ciekawe gdzie się tak spieszył-zastanawiała się Aga. Ale bardzo szybko się dowiedziała, ponieważ właśnie szarmancko otwierał drzwi od strony pasażera, by pewna blond piękność mogła wysiąść.
A gdy Aaron wziął ją za rękę i szczęśliwi poszli sobie w stronę wejścia do klubu, Aga nie wytrzymała i wybuchnęła płaczem.
-Chodź- powiedział do niej Sam cicho- zawiozę Cię do domu.
Nie protestowała, nawet nie wiedziała, w którym momencie znaleźli się pod jej domem.
-Jak chcesz to możesz się przespać u mnie- zaproponował Amerykanin.
-Nie chcę Ci robić kłopotu- odparła, ale tak naprawdę chciała. Nie miała ochoty wracać do domu, nie w takim stanie.
-No co Ty. Zamówimy pizzę i pogramy w gry video. Od razu zrobi Ci się lepiej- stwierdził i, nie zważając na jej protesty, zabrał ją do siebie.


Hej ;) oto kolejny rozdział moich wypocin. Nie wierzę, że ktoś to czyta, oczywiście poza moją fanką nr 1 xD, ale jeśli jednak znaleźli się tacy mili ludzie, to bardzo proszę o zostawienie komentarza z krótką opinią. Dla Was to chwilka, a dla mnie ogromny zastrzyk motywacji do dalszego pisania.
Z góry dziękuję :*

3 komentarze:

  1. Fanka nr 1 nigdy nie zawodzi!! 😍 Więc, każdy rozdział jest dużo lepszy od poprzedniego, emocje rosną, nie można się doczekać następnego. Poza tym ta technika pisania... Dusza humanisty 😘❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weź, bo się zaczerwienię :D

      Usuń
    2. Myślę, że osoby, które się skuszą na komentarz potwierdzą moją opinię, prawda? 😊

      Usuń