27 grudnia 2016

Rozdział 4

Aga stała pod drzwiami i była zdenerwowana, jak nigdy. Serce galopowało z prędkością światła, a ręce jej się trzęsły tak, że nawet jeśli nie wylała by tamtemu kolesiowi rosołu na krocze, z pewnością i tak można by było go zbierać z podłogi. Perspektywa spotkania z Aaronem mocno nią poniewierała. ‘’Ogarnij się!’’ powtarzała sobie to jak mantrę, ale bezskutecznie. W przypływie chwilowej odwagi w końcu zapukała do drzwi. Już chciała odwrócić się i jednak uciec, lecz w tej samej chwili drzwi się otworzyły. Adze zakręciło się w głowie. ‘’Nie, on tego nie zrobił’’- wcale nie stał, opierając się o drzwi, bez koszulki, a jego szare spodnie dresowe nie zwisały tak seksownie z bioder, ukazując nieskazitelny kaloryfer, nie mówiąc już o tych wcięciach w kształcie litery ‘’V’’. Dziewczyna wpatrywała się w niego bezczelnie z lekko rozchylonymi ustami. Dobrze, że był taki wysoki, bo jego tors miała dosłownie przed sobą. Jej wzrok wędrował od zadziwiająco nisko położonej krawędzi spodni do uroczego pieprzyka znajdującego się tuż nad żebrami , którego dotąd nie zauważyła. Otrzeźwił ją dopiero jego dotyk. Zadrżała, gdy chwycił jej podbródek, by skierować jej głowę ku górze, tak żeby na niego spojrzała.
-Oczy mam tutaj- odezwał się cicho a na jego twarzy rozkwitł cwaniacki uśmieszek.
Aga się zmieszała, ale nie dała tego po sobie poznać. To nie tak, że nigdy nie widziała go bez koszulki, wręcz przeciwnie, Russell nie był z tych, którzy ukrywają swoje wdzięki, ale nigdy nie działało to na nią aż tak, jak w tym momencie. Może to zasługa tej diety białkowej, o której tyle opowiadał, jeśli tak to tylko pogratulować, bo chuderlaczkiem zdecydowanie już nie był. Dodatkowo ta opalenizna tak doskonale wszystko dopełniała.
-Jak skończysz mnie gwałcić spojrzeniem, to może wejdziemy do środka, bo trochę zimno a ja niedomagam- powiedział nagląco. Aga prychnęła, minęła go i weszła do środka.
-Trzeba było się ubrać, a nie, paradujesz w samych gaciach i liczysz na cudowne uzdrowienie- odparła ze złością.
-Jestem u siebie i mogę sobie paradować w czym chcę, jak również bez niczego- Aga niestety nie potrafiła sobie wyobrazić tej sytuacji, co utwierdziło ją w przekonaniu, że jej serce mogło by nie wytrzymać widoku nagiego Aarona Russella- a poza tym- dodał, siląc się na kpiący ton- myślałem, że skoro masz chłopaka to widok obcych mężczyzn w negliżu nie robi na Tobie większego wrażenia.
-Widok mężczyzny w negliżu zawsze…- urwała, ale nagle sobie coś uświadomiła- wait, czy Ty właśnie wspomniałeś coś o moim chłopaku?
-Szkoda, że Ty nic nie mówiłaś na jego temat- powiedział wyraźnie obrażony.
-Hmm, no wiesz…
-Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?!- wybuchnął nagle, a Aga aż się cofnęła o krok ze zdziwienia. Jeszcze nigdy nie widziała Russella tak wkurzonego. Ten, widząc, że dziewczyna się przestraszyła, wziął głęboki wdech i kontynuował już spokojniej- podobno jesteśmy przyjaciółmi i nie mamy przed sobą tajemnic.
-Jesteśmy przyjaciółmi- zaczęła już wiedząc do czego Aaron zmierza- ale nie sądziłam, że muszę Ci o wszystkim mówić. Ty mi się jakoś nie spowiadasz z każdej dziewczyny, którą przeleciałeś. To śmieszne, zwłaszcza, że między mną a Samem do niczego…
-No właśnie o to chodzi!- krzyknął, nie dając jej dokończyć- tu chodzi o Sammy’ego, ja… powinienem wiedzieć o tym co się między Wami dzieje.
-Sami o tym nie wiedzieliśmy- powiedziała pod nosem a już głośniej dodała- nie rozumiem z czego robisz taką wielką sprawę, po prostu się stało i tyle.
-Nie podoba mi się ten Wasz związek- stwierdził z zaskakująco szczerością.
-A to niby czemu?- zapytała, a wszystkie komórki w jej ciele krzyczały ‘’Bo jest zazdrosny’’.
-Bo…
-Bo?
-Bo nie pasujecie do siebie- wydusił w końcu- on jest miłym, spokojnym, nieśmiałym chłopakiem i nie chciałbym, żebyś go skrzywdziła- ale Aga go nie słuchała, przekonana, że jego reakcja jest spowodowana zazdrością, miała ochotę skakać z radości. Doszła do wniosku, że jeszcze go trochę pomęczy.
-Powinieneś się cieszyć naszym szczęściem, a nie robić nam wyrzuty- powiedziała z udawanym oburzeniem. No kto by pomyślał, że to taka dobra zabawa.
-Taa, okej- zgodził się bez przekonania.
-Świetnie.
-Myślałem, że przyniesiesz rosół- powiedział z wyrzutem, a Aga nie mogąc się powstrzymać, wybuchnęła  śmiechem.
Po spędzeniu fantastycznego czasu ze swoim przyjacielem, zadowolona Aga pomykała do domu. Ze szczęścia jakby unosiła się 30 centymetrów ponad chodnikami, ale nie ma co się dziwić, trochę minęło odkąd była z Aaronem sam na sam. Jakoś przeżył fakt, że nie załapał się na rosół, choć z lekkimi wyrzutami wypominał to dziewczynie co chwilę. W ramach zadośćuczynienia zgodziła się z nim obejrzeć Deadpoola- jakiś głupi film na podstawie komiksu. Aga nie przepadała za tego typu gatunkami, ale czego się nie robi dla najlepszego przyjaciela, do którego skrycie pała się miłością wielką  i nieśmiertelną. Przynajmniej odtwórca głównej roli był przystojny, oczywiście do czasu, aż nie spaliło mu twarzy. Podsumowując, Aga nie wiele załapała z filmu, ale Aaron co 5 minut płakał ze śmiechu, więc gdy zapytał ją, jak jej się podobało, odpowiedziała, że zaiste, film był przezabawny.
Ogólnie dawno nie było między nimi takiej sielanki. Wszystko w końcu wracało na dobre tory.
Zastanawiające jednak było to, że Aaron myślał, że Aga i Holt są razem. Ciekawe, czy sam doszedł do takiego wniosku, czy ten mu coś powiedział. Dziwna sprawa. Postanowiła zadzwonić do Sama, aby wyjaśnić tę sytuację. Wybrała numer i czekała, odebrał po trzecim sygnale.
-Halo?
-Hej Sammy- przywitała się.
-Hej, co tam? –zapytał lekko zdziwiony.
-Właśnie wracam od Aarona, no i się tak zastanawiam, czy rozmawiałeś z nim ostatnio…
-Hmm no tak- odparł wyraźnie zakłopotany- miałem Ci powiedzieć. No bo wiesz, on w ogóle nie chciał ze mną rozmawiać i od razu założył, że jesteśmy parą, a ja, no cóż, nie wyprowadziłem go z błędu…
-Yhym. Czyli do Ciebie też miał o to problem?
-Tak trochę.
-Wiesz, tak sobie myślę, że może nie mówmy mu na razie prawdy- zaproponowała Aga, wiedząc, że przyjacielowi nie spodoba się ten pomysł.
-Aga…
-Proszę Sammy, to może zadziałać, on już się inaczej zachowuje.
-No nie wiem…
-Proszę.
-Jesteś tego absolutnie pewna?-  zapytał cicho chłopak. On ze swojej strony nie miał nic przeciwko, w końcu lepiej być wykorzystanym niż bezużytecznym. A jeśli dzięki temu będzie w stanie pomóc przyjaciółce, to czemu nie. Jego uczucia w tej chwili są całkowicie nieważne. Miał tylko nadzieję, że Aaron jest wart tego wszystkiego, chociaż szczerze powiedziawszy jakoś nie był co do tego przekonany.
-Tak, jestem pewna.
-No to okej- westchnął, szykując się na ciężkie dni.
-Dziękuję, mam u Ciebie wielki dług- powiedziała uradowana Agnieszka.
-Zawsze do usług.

Nazajutrz Aga obudziła się w znakomitym humorze. Wstała, ubrała się i poszła na zajęcia, które dziś nie był aż tak nudne jak zazwyczaj. Może to dlatego, że zamiast rejestrować cokolwiek z fonetyki to wolała myśleć o Aaronie. Z głębokich rozmyślań wyrwał ją dźwięk przychodzącej wiadomości.

Od Aaron:
Hej groszku, bądź za 10 minut na schodach.
Zdziwiona dziewczyna spojrzała na zegarek. Do zakończenia wykładu została godzina, z drugiej strony i tak nic z niego nie wiedziała. Spakowała się więc i pobiegła na spotkanie.
Gdy dotarła na miejsca Aarona jeszcze nie było. Usiadła i usiłowała wymyślić dlaczego Amerykanin chce się z nią tak nagle spotkać. ‘’ Może coś się stało? Oby nic złego…’’ Takie o to myśli chodziły jej po głowie a chłopaka jak nie było tak nie ma.
W końcu po 20 minutach ujrzała znajomą sylwetkę, która z zastraszająco szybkością zbliżała się w jej stronę. Zziajany Russell stanął przed nią i próbował złapać oddech. Po chwili milczenia Aga postanowiła się odezwać.
-Co…- zaczęła, ale Aaron zatkał jej usta dłonią.
-Ja mówię, a ty słuchasz- oznajmił poważnym tonem. Zdezorientowana Aga pokiwała głową na znak, że się zgadza.
-Byłem głupi, naprawdę głupi. Nie zdawałem sobie sprawy z tego dopóki nie zobaczyłem Cię u Sama w mieszkaniu. Wkurzyłem się. Bardzo. Nie mogłem się pogodzić z tym, że zaprzepaściłem taką szansę. Wiem, że to Sammy jest typem chłopaka, z którym dziewczyny chcą się wiązać, ale gdybyś tylko dała mi szansę, to mógłbym sprawić, że byłabyś szczęśliwa. Zależy mi na Tobie. Szkoda tylko, że tak późno to odkryłem…
Aga zdębiała, wpatrywała się w te brązowe oczy i dostrzegła w nich coś innego niż zazwyczaj. Wiedziała, że zdobycie się na taką szczerość wiele go kosztowała. Chwyciła jego rękę i zdjęła ją ze swojej twarzy tak, że teraz mogła mówić.
-Jesteś idiotą Russell, idiotą nad idiotami, gdyby istniało stowarzyszenie idiotów byłbyś ich szefem. Od momentu, w którym Cię poznałam chciałam, żebyś był mój. Może gdybyś nie był zapatrzonym w siebie dupkiem, zauważyłbyś co do Ciebie czuję wcześniej i nie musiałabym czekać tyle czasu, aż w końcu się ogarniesz i mnie pocałujesz.
Aaron roześmiał się i pochylił się w jej stronę…

-Hej- odezwał się jakiś głos. W tym samym czasie, poczuła ból w żebrach- hej, obudź się!
Aga otworzyła oczy. Wciąż znajdowała się na sali, teraz już prawie pustej, bo wykład właśnie się skończył.
-Nieźle odpłynęłaś- powiedział chłopak, który ośmielił się ją obudzić z tak cudownego snu. Wkurzona wstała i wyszła całkowicie go ignorując.
Na szczęście na zewnątrz jej dobry humor wrócił, w końcu miała misję do spełnienia. Może ten sen był proroczy, a jej podświadomość daje jej do zrozumienia, że dobrze postępuje.
Z takim optymistycznym nastawieniem wróciła do domu na obiad. Nawet matka, która zrobiła jakieś kulki mocy na obiad, nie była w stanie popsuć jej humoru. Aga zebrała się w sobie i ku zdziwieniu Natalii pochwaliła dziwne danie.
Do godziny 18 miała jeszcze trochę czasu, a nie miała nic do roboty, więc postanowiła wybrać się na zakupy. O zgrozo, kupiła sukienkę, którą obiecała sobie włożyć na kolejną imprezę z chłopakami. Nadszedł ten czas, kiedy jest w stanie zrobić wszystko, aby go zdobyć. Teraz, albo nigdy.


W pół do 6 wsiadła na rower i pojechała do swojego nowego ucznia. Droga zajęła jej mniej czasu niż przewidywała, więc postanowiła rozejrzeć się po okolicy. Pierwsze, co zwróciło jej uwagę, to to, że ten koleś mieszka w bogatej dzielnicy, a nie tak jak Aaron czy Sam w bloku przeznaczonym dla zawodników. Aga jednak starała się nie oceniać go z góry. Może ma żonę i dzieci po prostu.
Kiedy stwierdziła, że już czas, pojechała pod wskazany adres.  Gdy skręcała we właściwą uliczkę jakiś idiota jadący z naprzeciwka z prędkością, której nie powstydziłby się zawodowy rajdowiec, prawie w nią wjechał. Na szczęście w ostatniej chwili zawróciła, jednak zrobiła to tak szybko, że spadła z roweru i wylądowała krzakach. Próbując wygramolić się z krzaków, które okazały się pokrzywami, tak żeby było zabawniej, usłyszała trzaśnięcie drzwi od samochodu. Mężczyzna stanął nad nią, ale jeśli Aga liczyła, że pomoże jej wstać czy coś w tym stylu, to się przeliczyła.
-Jeżeli się nie umie jeździć, to się nie jeździ- powiedział sarkastycznym tonem, a Aga mogłaby przysiąc, że już gdzieś słyszała ten głos.
-To Ty we mnie prawie wjechałeś- krzyknęła oburzona Agnieszka. Kiedy wstała i w końcu na niego spojrzała już wiedziała skąd go zna. To ten sam koleś, którego spotkała na klatce u Aarona. On też ją poznał.
-Ach, to Ty. Czyli mam do czynienia z totalną ofiarą losu- westchnął- w sumie dobrze, że znowu się spotykamy. Mam dla Ciebie rachunek za pralnię.
-Przecież to Twoja wina!
-No przecież to oczywiste, sam wziąłem i wylałem sobie rosół na spodnie! Teraz przynajmniej jesteśmy kwita- powiedział i poszedł sobie.
-Dupek!- krzyknęła za nim Aga.
-Kretynka!- odkrzyknął i wsiadł do samochodu.
Aga spojrzała na zegarek i się załamała. Była spóźniona przez tego dupka. Otrzepała się, wzięła rower i poszła szukać docelowego domu. Gdy go znalazła już wiedziała, że coś jest nie tak. Obok domu zaparkowany był samochód łudząco podobny do tego, którym jechał tamten chłopak od wypadku. Wmawiając sobie, że to tylko zbieg okoliczności, zadzwoniła dzwonkiem, modląc się, aby osoba, którą miała uczyć nie była nim. Niestety, drzwi się otworzyły, a na progu stał dwumetrowy szatyn w loczkach, który obecnie miał mord w oczach.
-Weź się ode mnie odwal kobieto!
-Chciałabym, ale tak się składa, że byliśmy umówieni.
-Niemożliwe, czekam właśnie na…- urwał wyraźnie zniesmaczony.
-Na mnie- potwierdziła dziewczyna zbolałym głosem.
-No to wejdź- Aga skorzystała z zaproszenia i poszła za chłopakiem. Dom wewnątrz jeszcze nie do końca był urządzony, widać było, że niedawno się wprowadził.
-Tak w ogóle to Aleks jestem- przedstawił się.
-Agnieszka- chłopak skrzywił się.
-Jesteś Polką?
-Tak.
-To wiele wyjaśnia- podsumował ironicznie.
-Co konkretnie masz na myśli?
-Nie lubię Polaków- skwitował z rozbrajającą szczerością- siadaj.
Usiedli przy stole, Aga wyciągnęła z plecaka notatki i zaczęła swoją standardową przemowę.
-Język włoski jest stosunkowo łatwy, ale i tak trzeba poświęcić na naukę trochę czasu. Im bardziej się będziesz starał, tym szybciej zakończymy współpracę. Myślę, że najlepiej będzie spotykać się 3 razy w tygodniu. Jakieś pytania?
-Uczysz lepiej niż jeździsz?- tego było już za wiele. Aga miała wielką tolerancję na debili, ale on przekraczał wszelkie normy.
-Słuchaj, oboje tego nie chcemy, więc lepiej w ogóle nie zaczynajmy. Ty znajdziesz sobie kogoś bardziej wykwalifikowanego, a ja nie będę musiała się męczyć. Wszyscy na tym skorzystamy- wstała i skierowała się w stronę wyjścia.
- Arrivederci!- Aga nie wytrzymała i w odpowiedzi pokazała mu środkowy palec, w duszy przeklinając Russella za wpakowanie ją w tę sytuację.

2 komentarze: